Cienie Maybelline Color Tattoo

Cienie Maybelline Color Tattoo

Hej! Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją trzech cieni Maybelline Color Tattoo :) Jeżeli jesteście ciekawe jak one sprawdziły się u mnie zapraszam do dalszej części postu :)


Color Tattoo nr 98 Creamy Beige

Kupując ten cień myślałam, że jest on w 100% matowy, jednak troszkę się zawiodłam, bo cień posiada malutkie drobinki brokatu. Ale taki produkt również przypadł mi do gustu :) Kosmetyk ten bardzo szybko zastyga na powiece, przez co trzeba go od razu rozblendować, co wcale nie jest takie łatwe. Jego wielkim plusem jest trwałość, ponieważ cień utrzymuje się cały dzień na powiece :)



Color Tattoo nr 35-On and on Bronze


Przed kupnem tego cienia nie byłam do końca pewna czy w ogóle przyda mi się taki kosmetyk, który dodatkowo w ogóle nie jest matowy (bo takie właśnie lubię najbardziej). Przekonałam się do niego kiedy zobaczyłam go w makijażu na zdjęciach u innych dziewczyn. Ten cień robi właściwie cały makijaż oka. Jest bardzo dobrze napigmentowany, utrzymuje się przez cały dzień na powiece, ale jego wadą jest to, że szybko zastyga, przez co jest trudny do blendowania.



Color Tattoo nr Creme De Rose 91

 

Ten cień kupiłam jako pierwszy z tej serii i stał się on również moim ulubieńcem :) Jest matowy , ma przepiękny brudny pudrowy róż i tak jak poprzednie, utrzymuje się przez cały dzień na powiece. Minusem jego jest również szybkie zastyganie, a to niesie za sobą trudne blendowanie.


Od lewej: Creamy Beige 98, 35-On and on Bronze, Creme De Rose 91


Podsumowanie powyższych cieni z serii Color Tattoo:

Plusy:
- pigmentacja
- utrzymują się cały dzień
- cena (+/-)
- wydajność

Minusy:
- szybko zastygają, przez co trudno jest je rozblendować

Używałyście tych cieni? Jeżeli tak, koniecznie piszcie jak sprawdziły się u Was i których kolorów używałyście! :)
WiktoriaWanda









Suchy szampon Batiste- Marrakech

Suchy szampon Batiste- Marrakech

Hej! Od początku napiszę, że brak postów przez ostatnie dwa tygodnie było spowodowane przez brak organizacji z mojej strony: nowe studia, praca, blog. To wszystko jakoś muszę razem połączyć i bardziej zorganizować, żeby pojawiało się kilka postów w ciągu tygodnia. Niestety przez ostatnie tygodnie nie umiałam tego razem połączyć i wydawało mi się, że będzie łatwiej to wszystko razem skomperować, ale niestety się myliłam i jeszcze muszę nad tym popracować, ale to nie oznacza, że nie będzie nowych wpisów przez kolejne kilka tygodni, nie, nie, nie :) Postaram się wszystko razem zgrać, a w między czasie będą się pojawiały posty. Jednak nie chcę Wam obiecywać w jakie dni konkretnie, po prostu będą co jeden, dwa, trzy dni, tak żeby były one wstawiane systematycznie. A co za tym idzie, że nic nie pisałam przez 2 tygodnie? A właśnie to, że zdążyłam przetestować kilka nowych kosmetyków, jak i również je nabyć, dlatego na brak recenzji nie będziecie mogli narzekać :)
Ale przechodząc już do właściwego tematu postu... :)

Dzisiaj mam dla Was recenzję suchego szamponu Marrakech firmy Batiste, dlatego jeżeli jesteście ciekawi jak się u mnie sprawdził zapraszam do dalszej części wpisu :)


Do jakiegokolwiek suchego szamponu podchodziłam trochę jak do ognia i w sumie nie rozumiałam fenomenu tego produktu. A to dlatego, ponieważ myję włosy codziennie rano i nie wyobrażałam sobie wyjść gdziekolwiek z domu bez ich umycia, nawet jeżeli wyglądały na świeże, to ja czułam się w nich źle, jakbym cała była brudna (wiem, trochę dziwne...) :D I myślałam, że taki suchy szampon nic nie robi z włosami, tylko je usztywnia czy może działa jak lakier, przez co wyglądają na bardziej świeże. Ale jakiś czas temu będąc w jednej z drogerii pomyślałam, że go kupię i spróbuję, żeby mieć jakąś opinię na jego temat no i sprawdzić jak działa na moje włosy. Jednak byłam cały czas w stosunku do niego ostrożna, bo przecież zawsze mógł nie zadziałać tak fantastycznie jak niektórzy o nim mówią, więc pierwszy raz spróbowałam go w weekend.



Sposób użycia:
Potrząsnąć opakowaniem i popryskać szampon na włosy. Kiedy pojawi się biały nalot na włosach wystarczy wetrzeć go we włosy palcami, a następnie rozczesać włosy.

Cena:
11,99zł/ 200ml w Super-Pharmie

Moja opinia:
Kiedy po raz pierwszy go użyłam, doznałam po prostu szoku, że jak to jest możliwe, że włosy wyglądają i są w dotyku tak podobne jak po ich umyciu?! Byłam tak zaskoczona efektem, że nie dowierzałam, że taki produkt naprawdę istnieje i o dziwo działa :) Jednak przy pierwszym razie miałam włosy związane, więc jeszcze musiałam się przekonać jak ten produkt działa przy włosach rozpuszczonych, czyli wtedy kiedy przynajmniej u mnie, rano włosy są bardziej nieprzyjemne w dotyku i tłustsze u nasady głowy. I ten produkt spowodował taki sam efekt jak przy związanych włosach: brak tłustych i nieświeżych włosów, podobny wygląd jak tuż po ich umyciu i wysuszeniu i ładny zapach :)
Taki efekt utrzymuje się prawie przez cały dzień, wyjątkiem są dni kiedy pada i nie zabezpieczymy się przed deszczem, który po prostu opłukuje produkt z włosów przez co cały czar ich świeżości znika.



Czy polecam?
Jest to produkt na pewno przydatny u dziewczyn, które tak jak ja myją włosy każdego dnia. Kiedy spieszymy się lub po prostu nam się nie chce ich myć warto mieć suchy szampon pod ręką, ponieważ włosy odzyskują świeżość i ładny wygląd, a my nie musimy się o nie martwić :) Oczywiście jest to kosmetyk, którego używa się sporadycznie, a nie dzień po dniu zamiast mycia włosów, ponieważ on nie zastępuje ich pielęgnacji, jedynie je odświeża. Jeżeli chodzi o wydajność to według mnie jest dość wydajny, kupiłam go około miesiąc temu i do tej pory zostało mi pół opakowania, a korzystam z niego od 1 do dwóch maksymalnie razy w tygodniu.
Jeżeli nie próbowałyście jeszcze takiego "wynalazku" jak suchy szampon koniecznie go wypróbujcie, bo naprawdę czasem warto z niego skorzystać, a jeżeli Wam się nie spodoba jego efekt to kupując go zawsze możecie wyrobić sobie opinie na jego temat :)

A Wy już używałyście suchych szamponów? :) Jeżeli tak, koniecznie piszcie, których konkretnie i jak się u Was sprawdziły! :) Jestem ciekawa Waszym opinii! :)
WiktoriaWanda
Jesienne jedzeniowe MUST HAVE

Jesienne jedzeniowe MUST HAVE

Hej! Dzisiejszy post będzie o niekosmetycznych produktach, które muszą być u mnie jesienią, a konkretniej o jedzeniu, czyli o tym na punkcie czego mam wielkiego fioła :)
Więc zaczynajmy! :)
Kosmetyczne nowości

Kosmetyczne nowości

Hej! Dzisiaj przychodzę do Was z nowościami kosmetycznymi, dlatego jeżeli jesteście ciekawi co nowego pojawiło się u mnie na półce z kosmetykami zapraszam do dalszej części postu :)
Trzy tusze do rzęs firmy Delia

Trzy tusze do rzęs firmy Delia

Hej! Dzisiaj już o wiele ładniejsza pogoda i bardziej chce się cokolwiek robić :) Pomimo tego, że jesień nie jest moją ulubioną porą roku, to przynajmniej pogoda dopisuje i mam nadzieję, że taka zostanie na dłużej :)
A dzisiaj przychodzę do Was z recenzją trzech tuszy do rzęs firmy Delia, które dostałam od tej marki do przetestowania :) Jeżeli ciekawi Was, która z tych mascar została moją ulubioną koniecznie czytajcie dalej :)


Colagen Lash Super Curl up mascara


Mascara ta ma silikonową szczoteczkę o bardzo dogodnym kształcie. Dzięki niej można precyzyjnie dotrzeć do każdej rzęsy, nawet tej najmniejszej. Delikatnie wydłuża rzęsy, nie skleja ich co jest dla mnie istotne oraz ładnie je rozdziela, dzięki czemu otrzymujemy efekt większej ich objętości. Spośród tych trzech mascar jest to ulubieniec mojej mamy, która używa tego tuszu codziennie :) Według mnie ta mascara jest naprawdę bardzo dobra i zajmuje ona u mnie drugie miejsce :)

Miejsce nr 2


Keratin Lash Maxi Volume mascara


Mascara ta wędruje u mnie na pierwsze miejsce, a dlaczego? A to dlatego, że jej efekt daje podobny do tego tuszu z Maybelline Lash Sensational. Lekko podkręca rzęsy do góry, rozdziela je dając efekt większej ich objętości, szczoteczka dochodzi do każdej rzęsy, nie skleja rzęs i nie osypuje się. Czego więcej chcieć od tuszu? :) Może przydałoby się większe podkręcenie rzęs, ale i tak ta mascara daje sobie bardzo dobrze z tym rade :) Jak dla mnie jest to najlepszy tusz z całej trójki :)


Miejsce nr 1

Argan Lash Ideal Volume&Lenght mascara


Na samym początku miałam największe nadzieje w tym tuszu do rzęs. Jednak po pierwszym jego użyciu od razu się zawiodłam. Po pierwsze dlatego, ponieważ na szczoteczce zbiera się za dużo produktu, przez co trzeba spory jego nadmiar usunąć. Po drugie, niestety ten tusz skleja rzęsy i to tak, że jak chciałam je poprawić inną szczoteczką to niestety były jeszcze bardziej posklejane. I po trzecie, dziwna włoskowata szczoteczka. To właśnie przez nią rzęsy są posklejane i nierozdzielone od siebie.
Na zdjęciu niżej pokazana jest szczoteczka oczyszczona z nadmiaru tuszu:


Sklejanie rzęs jest najbardziej niepożądanym u mnie efektem podczas ich malowania, dlatego ten tusz jest u mnie na miejscu trzecim.

Miejsce nr 3

Podsumowując, jak najbardziej mogę Wam polecić dwie pierwsze mascary, ponieważ efekt pomalowanych rzęs nimi jest naprawdę bardzo zadowalający, a w dodatku ich ceny są bardzo atrakcyjne, bo kosztują około 12zł :)
Również dziękuję firmy Delia za udostępnione produkty do testowania :)

A Wy już próbowałyście tych mascar? Jeżeli tak, koniecznie piszcie jak Wam się sprawdziły! :)

WiktoriaWanda






Co warto kupić na promocji -49% w Rossmannie?

Co warto kupić na promocji -49% w Rossmannie?

Hej! Mam nadzieję, że przeczytaliście na fanpagu na Facebooku tydzień temu, że przez tydzień nie będzie żadnego postu z powodu mojego wyjazdu, a jeżeli nie to mam nadzieję, że nadal czekacie na nowe wpisy :) Późnym wieczorem w sobotę wróciłam z Rodos, gdzie spędziłam wspaniały czas :) Mała wyspa, ale bardzo urokliwa, na której można naprawdę wypocząć i w dodatku z piękną pogodą, bo codziennie temperatura była około 30 stopni, jak nie wyżej, a wieczorami przyjemny wiatr :)
Ale nie przedłużając... czas na nowy post! :)
Dzisiaj przychodzę do Was z pierwszym postem z serii "Promocja -49% w Rossmannie- co warto kupić?". Wiem, że już kilka dni trwa promocja, ale mimo tego podzielę się z Wami co według mnie warto kupić w tych dniach :)


30.09- 5.10
Szminki, kredki, błyszczyki, lakiery

Lakiery firmy Sally Hansen
Bardzo rzadko kupowałam lakiery do paznokci, ponieważ moje paznokcie często się łamały i rozdwajały i rzadko kiedy wyglądały dobrze, dlatego też ich nie malowałam. Jednak dzięki używaniu jednej odżywki (o niej niedługo będzie recenzja :)) moje paznokcie stały się twardsze, zaczęły szybciej rosnąć, lepiej wyglądać i nie rozdwajają się. I właśnie dlatego postanowiłam kupić jakiś dobry lakier i pomalować sobie paznokcie na wyjazd. Akurat była promocja w Super-Pharmie -50% na kosmetyki i własnie wtedy kupiłam pierwszy lakier firmy Sally Hansen Xtreme Wear. I od pomalowania nim paznokci od razu się w nim zakochałam!


Przy pierwszej warstwie lakier dość dobrze kryje płytkę paznokcia, dlatego nie musiałam nakładać już drugiej. Zaznaczę również, że po pomalowaniu nim paznokci nie używałam żadnych utrwalaczy lakieru. A lakier utrzymał mi się przez cały wyjazd, czyli aż tydzień! Oczywiście jakieś tam drobne zdrapki były, ale bardziej przy skórkach, niż o dziwo przy czubkach paznokcia :) Dlatego po powrocie z wakacji poszłam do Rossmanna i kupiłam dwa kolejne lakiery z tej serii :) Jednym z nich pomalowałam wczoraj paznokcie i jestem mega zadowolona z jego efektu. Tym razem nałożyłam dwie warstwy i zobaczę jak długo lakier wytrzyma :) Dlatego te lakiery mogę Wam jak najbardziej polecić!
Cena po zniżce -49% to około 8zł.

Top Coat Insta- Dri firmy Sally Sansen

Kupiłam go, ponieważ zazwyczaj maluję paznokcie wieczorem i nawet wtedy kiedy wydaje mi się, że lakier wyschnął, rano po wstaniu okazuje się, że na paznokciach są odbicia poduszki, kołdry itd. Malowanie paznokci nie jest moją ulubioną czynnością, dlatego jak już to robię to chcę, żeby efekt ładnie pomalowanych paznokci utrzymał się przez dłuższy czas, a nie tylko przez kilka godzin aż do położenia się spać. Wczoraj pierwszy raz użyłam tego wysuszacza lakieru i mogę śmiało powiedzieć, że sprawdza się super! Działa lepiej niż się spodziewałam! Po około minucie lakier się nie klei i zastyga na paznokciach jednocześnie dodając im większego połysku :) A pomimo tego, że wczoraj wieczorem malowałam paznokcie, dzięki temu produktowi, dzisiaj rano stan pomalowanych paznokci był taki sam jak po ich malowaniu! <3 Czy trzeba lepszej recenzji? :)
Koszt po zniżce to około 12zł.


Matowa pomadka L'Oreal
Matowa pomadka, którą nakłada się jak masełko. W dodatku ma ciekawy aplikator. Na początku wydawało mi się, że bardzie on niewygodny w używaniu, jednak moje zdanie się zmieniło po pierwszej aplikacji pomadki. Dzięki właśnie temu aplikatorowi można precyzyjnie wyrysować kontur ust, a jednocześnie ładnie je wypełnić. Pomadka zastyga, wgryza się w usta i lekko wysusza usta, ale naprawdę delikatnie. Pomadka dość długo utrzymuje się na ustach, dzięki czemu nie trzeba jej nakładać co kilka chwil :)
Cena po zniżce około 15zł.

Matowa kredka do usta firmy Astor
O tej kredce już pisałam jak bardzo ją uwielbiam, ale napiszę jeszcze raz w skrócie. Pięknie pachnie budyniem waniliowym, łatwo się nakłada, formuła masełka, długo się utrzymuje, ładnie zastyga na ustach, nie przesusza ich i nie wspomnę już o kolorze... Czyli w jednym słowie ideał pomadki! :)
Cena po zniżce około 15zł.

6.10- 11.10
Tusze, kredki do oczu, cienie, eyelinery


Tutaj pokażę Wam jeden produkt, czyli tusz do rzęs firmy Maybelline Lash Sensetional. Jest to już moje kolejne opakowanie tego tuszu i jak na razie nie mam ochoty go zmieniać na żaden inny. Bo skoro efekt jest dla mnie bardzo zadowalający to po co szukać innego? :) Tusz nie skleja rzęs, ładnie je rozdziela, wydłuża i lekko podkręca. A większa objętość rzęs bez ich sklejania to właśnie efekt tego produktu :)
Cena po obniżce to około 16zł.

12.10- 17.10
Podkłady, pudry, róże, pudry brązujące, rozświetlacze i korektory do twarzy

Tutaj mam troszkę więcej kosmetyków do pokazania i kilka krótkich opisów do nich :)


Korektor do niedoskonałości Camouflage firmy Catrice
Super kryje niedoskonałości, jest mega wydajny i naprawdę wart swojej ceny. Myślę, że wiele z Was o nim słyszała, a jeżeli macie skłonności do wyprysków itp. to tego korektora musicie wypróbować :)
Cena po zniżce to około 8zł.


Korektor pod oczy Affinitione marki Maybelline
Dość dobrze radzi sobie z kryciem cieni pod oczami, długo się utrzymuje, dobre tony również dla jasnej cery, jedyny minus tego korektora to taki, że po jego nałożeniu lubi się zbierać w zmarszczkach.
Cena po obniżce to około 14zł.



Te dwa pudry mogę postawić na tym samym miejscu. Wydaje mi się, że działają tak samo i pozostawiają po sobie taki sam efekt. Dobrze matują twarz, nie dają efektu wysuszenia, nie odznaczając suchych skórek, dobrze się sprawdzają dla osób z mieszaną i tłustą skórą.
Cena po obniżce to około (Max Factor) 22zł i (Maybelline) 12zł.


Dwa bardzo dobre podkłady. Jeden z L'Oreal z drobinkami rozświetlającymi, a drugi matowy z Max Factor. Obydwa dobrze się sprawdzają przy cerze mieszanej i tłustej. Nie zbierają się w zmarszczkach, dobrze się rozprowadzają, ładnie zastygają na twarzy i wytrzymują na twarzy bez świecenia przez dobrych kilka godzin :)
Cena po zniżce to około (L'Oreal) 20zł i (Max Factor) 15zł.


O tych produktach pisałam już nie raz i są to takie kosmetyki, których używam prawie na co dzień. Bronzer SkinMatch firmy Astor świetnie sprawdza się dla cery jasnej, jednak dla tych osób, które również lubią kolory bardziej wpadające w pomarańcz, niż w brąz. Cena po obniżce to około 20zł.
Róże firmy Maybelline mają naprawdę mega kolory, a ten podoba mi się najbardziej. Wygląda naturalnie, wystarczy mało produktu, aby otrzymać delikatny i naturalny efekt i jest tani :) Cena po zniżce to około 8zł.
Rozświetlacz firmy Lovely to najlepszy produkt do rozświetlania jaki do tej pory miałam. Wydajny, naturalnie wygląda na twarzy i jest mega tani! Cena po obniżce to około 5zł.

I to wszystkie kosmetyki jakie chciałam Wam polecić przy okazji promocji -49% w Rossmannie :) Mam nadzieję, że post przyda Wam się i że trochę pomogłam Wam z wyborem kosmetyków :)

Koniecznie pochwalcie się w komentarzach co kupujecie podczas tej promocji lub co już kupiłyście! :) A może macie kosmetyki Must Have, które koniecznie chcecie polecić? :)
WiktoriaWanda










#TATTOO TAG- maść Bepanthen na gojenie tatuażu

#TATTOO TAG- maść Bepanthen na gojenie tatuażu

Hej! Nareszcie wyniki z uczelni nadeszły i jestem z nich naprawdę zadowolona :) Najpierw czekałam na wyniki rekrutacji jednego kierunku, a później do tamtego czwartku na drugi kierunek i nareszcie mogę powiedzieć, że dostałam się na Uniwersytet Medyczny w Łodzi na kierunek biotechnologia :) Mega się z tego cieszę i już nie czuję takiego wewnętrznego stresu, czy się tam dostanę czy też nie :)
Ale wracając do dzisiejszego wpisu :) Dzisiaj przychodzę do Was z #TATTOO TAG, a w nim recenzja maści Bepanthen, czyli jak sprawdza się podczas pierwszych tygodni gojenia się tatuażu :) Jeżeli jesteście ciekawi mojej opinii na jego temat zapraszam do dalszej części postu :)



Zastosowanie maści:
- ochrona skóry dziecka przed wystąpieniem odparzeń pieluszkowych
- regeneracja delikatnej skóry dziecka, w razie gdy wystąpią takowe odparzenia
- (zastosowanie, którego producent nie wymienił) przyspieszenie gojenia się tatuażu :D

Maść Bepanthen jest polecana przez wielu tatuażystów do smarowania nią świeżego tatuażu przez kilka pierwszych tygodni od jego zrobienia. Mam już trzy tatuaże i za każdym razem używam właśnie tego produktu i żadnego innego.

 A dlaczego używam Bepanthenu?
- dzięki temu, że jest tłusty na bardzo długi czas nawilża tatuaż i nie pozwala mu wyschnąć (co jest bardzo ważne w okresie regeneracji skóry)
- zawiera pantenol, który tak jak pisze producent, regeneruje skórę
- nie zawiera substancji: zapachowych, antyseptycznych, konserwantów oraz nie zawiera barwników

Zazwyczaj kupuję maść o pojemności 30g, ponieważ taka tubka wystarcza mi na czas gojenia tatuażu i regeneracji skóry, który trwa około kilku tygodni. Przez pierwsze 3 dni od wykonania tatuażu, co kilka godzin zdejmuję folię ochronną, myję tatuaż, wysuszam go i nakładam na niego tą maść. Maść dość ciężko się rozprowadza, ponieważ jest gęsta i tłusta, ale właśnie dzięki temu przez kilka godzin nie musimy się martwić o wyschnięcie tatuażu. Po pierwszych 3 dniach nie nakładam już folii, tylko co kilka godzin myję i smaruję Bepathenem tatuaż, dopóki skóra się nie zregeneruje. Później używam lżejszych kremów ochronnych.

Moja opinia:
Maść Bepanthen uważam za doskonałą podczas gojenia się tatuażu. Nie pozwala, aby skóra była przesuszona, natłuszcza ją i nie powoduje alergii. To wszystko sprawia, że ten produkt mogę uznać za idealny do pierwszej pielęgnacji świeżego tatuażu :) Przy kolejnych zabiegach, moim wyborem na pewno będzie ta maść :) Dlatego, jeżeli planujecie, bądź niedługo będziecie mieli wykonywany tatuaż, jak najbardziej mogę Wam polecić maść Bepanthen (mówię tutaj o tej uniwersalnej wersji, bez żadnych olejków itp.!) :)

Koniecznie piszcie w komentarzach czy przy po tatuażu używaliście własnie tego produktu i jak Wam się sprawdził, a jak nie to jaki inny produkt do pierwszej pielęgnacji tatuażu przypadł Wam do gustu :)
WiktoriaWanda






Płyn micelarny do demakijażu twarzy i oczu firmy AA

Płyn micelarny do demakijażu twarzy i oczu firmy AA

Hej! Dzisiaj kolejna recenzja, a konkretnie płynu micelarnego do demakijażu twarzy i oczy do cery mieszanej i normalnej firmy AA. Jeżeli jesteście ciekawi jak sprawdził mi się ten kosmetyk zapraszam do dalszej części postu :)


Kupiłam ten płyn, ponieważ miałam końcówkę innego i pomyślałam, że spróbuję tego. Akurat była na niego atrakcyjna promocja w Rossmannie, ponieważ przy zakupie jednego płynu, drugi otrzymywało się gratis lub za grosz. Więc pomyślałam dlaczego by nie spróbować czegoś nowego :)
Cena: około 14zł/ 200ml

Skład:

Moja opinia:
Ten płyn micelarny niestety nie został moim ulubieńcem. A to przez to, że podczas demakijażu oczu powodował lekkie pieczenie. Pomimo tego, że na opakowaniu jest napisane, że kosmetyk ten jest przeznaczony do skóry wrażliwej i skłonnej do alergii to jednak u mnie taki efekt wystąpił. To powoduje, że niestety od razu płyn jest dla mnie nieodpowiedni. Jednak plusem tego kosmetyku jest taki, że dobrze radzi sobie ze zmywaniem makijażu. Pomimo nieprzyjemnego pieczenia oczu, dobrze oczyszczał je z makijażu. Po demakijażu całej twarzy, skóra jest trochę lepka, ale nie przeszkadza to w dalszej jej pielęgnacji. Płyn ma zapach świeży i delikatny. Pomimo opakowania 200ml wydaje mi się, że ten płyn jest bardziej wydajny, niż ten z Tołpy, o którym pisałam tutaj.

Podsumowanie:
Niestety ten płyn micelarny nie zdał u mnie testu przez lekki efekt pieczenia oczu. Ale pamiętajcie o tym, że każdy ma inną skórę i każdy inaczej reaguje na różne kosmetyki, dlatego może akurat u Was się sprawdzi :)

Koniecznie piszcie w komentarzach czy używałyście tego płynu micelarnego i jak Wam się sprawdził :)
WiktoriaWanda
Copyright © 2014 Kącik Wandy , Blogger